czwartek, 12 grudnia 2013

true story





Coś mi się ostatnio narobiło...


Dzięki uprzejmości Pana z warzywniaka,mam mała sklejkową skrzyneczkę.
Niosłam ją do domu z tak wielkim entuzjazmem i planami...
Chciałam ją sobie pobielić,najzwyczajniej w świecie,bo podoba mi się bielone stare drewno.
Ale to nie będzie łatwe,bo skrzynka na zewnątrz jest czarno-czerwona!
Dlatego prawie ją porzuciłam i w chwili desperacji miałam z nią iść na śmietnik,ale została w domu gotowa do wywalenia.
Idę sobie do galerii-bielone skrzynki,patrzę w kwiaciarni-bielone skrzynki...
No nie! Muszę pobielić swoją,wszyscy mają bielone skrzynki i ja też chcę;)
I to było tak...



Skrzynka w fazie początkowej.






































Gruntowanie farbą emulsyjną-gąbka i ciapanie.
Emulsyjna jest na bazie wody,więc w trakcie suszenia troszkę mi skrzyneczkę powyginało,co nadało jej nieco starości i finezji.
Skrzynka po pierwszym gruntowaniu.
Jeszcze mocno widać co jest pod spodem.
I pobielona już w środku-emulsyjna na pędzlu.





































Skrzynka po drugim gruntowaniu i mały decoupage ( nie jest moją najsilniejszą stroną...)



































Postarzanie,ciapanie farbą brązową i złotą.
Miałam tylko pobielić,ale nie mogłam się powstrzymać:)





































A tak można skrzynkę wykorzystać,np.





































I na koniec Pan G.





5 komentarzy:

pisz śmiało...
dziękuję za każde słowo:)