dawno mnie tu nie było,tak od serca.
tylko coś dorzucić,żeby blog całkiem nie umarł...
jakaś taka mega depresja mnie trzymała,brak chęci do czegokolwiek.
a teraz się cieszę,bo "daliśmy nogę" z centrum hałaśliwego,śmierdzącego spaliną miasta i już mi lepiej.
żeby być szczęśliwym w mieście,trzeba się tam urodzić...
zaszyliśmy się w samym sercu Karkonoszy. na dłuższy czas,także nie muszę się już martwić nadchodzącym powrotem do swojego znielubiałego centrum.
świeże powietrze rozpiera mi płuca,oczy zachwycają piękne widoki,góry,doliny,skały i lasy.
uszy karmią się bezgraniczną ciszą...
och,jak mi dobrze.... w końcu słyszę swoje myśli i nie tylko swoje...
i patrzę z zachwytem na Skarb jaki mam przy sobie,na nowo poznaję,zakochuję się i doceniam Go coraz bardziej :)
niczego więcej mi teraz nie potrzeba.
a po spacerku czas na uzupełnienie utraconych kalorii...mniam... :)))
Pięknie u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, mój blog/KLIK :))
UWIELBIAM ZIMOWY KLIMAT
OdpowiedzUsuńCudna zima, piękne zdjęcia i te faworki - też mam do nich słabość...
OdpowiedzUsuń